Przewodniczący
Komisji Gospodarki Przestrzennej, Rolnictwa i Ochrony Środowiska
Powiatu Lubań
Zakładki stron
środa, 31 sierpnia 2011
niedziela, 28 sierpnia 2011
sobota, 27 sierpnia 2011
Wojsko
W trzecie i czwartej klasie technikum mieliśmy Przysposobienie Obronne , uczono nas strzelać z KBKSu, maszerować, czołgać się,zakładać maski i takie tam. Pół roku przed maturą do szkoły zaczęli zjeżdżać wojskowi z promowaniem wojskowych szkół wyższych.
5 sekund w roli dyrygenta orkiestry
Lata 90-te, Teatr Zdrojowy w Cieplicach, jakaś składanka arii operowych i operetkowych, 4 śpiewaków z Wrocławia w tym jeden rozweselacz, sypiący dowcipami w przerwach oraz nasza jeleniogórska orkiestra.
Rehabilitacja
W czwartej i piątej klasie technikum autorytetem był profesor Baliński. Uczył obrabiarek, był jednym z trzech nauczycieli, którzy równolegle wykładali dokładnie to samo studentom na Politechnice i w naszej szkole. Pozostali to postrach studentów Mikuła oraz gość, który uczył automatyki, nazwiska nie pamiętam, ale pozostał mi po nim system dwójkowy (0,1), w którym szybciej liczyłem niż w dziesiętnym. Był to czas komputerów ODRA budowanych w ELWRO, a on był tam jednym z głównych macherów.
Pierwszy kontakt z władzą
Marzec 1968
W technikum istniał zespół prowadzony przez moją najlepszą śp. Polonistkę, która przygotowywała składanki słowno-muzyczne z okazji ( lub bez okazji ). W 1965 brałem udział w konkursie recytatorskim i wszedłem do zespołu.
piątek, 26 sierpnia 2011
Pierwsza miłość i wielkie rozczarowanie
Rok 1966 lub 67
Mieszkam w internacie Techniku Samochodowego przy Borowskiej. Są to czasy, kiedy chcąc dostać się do kina trzeba mieć szczęście (bilety u koników), natomiast w teatrze, operze, operetce i DKF (Dyskusyjne Kluby Filmowe) bywały czasem wolne miejsca.
Egzamin 1973
Mieliśmy na roku kolegę Władka, który był i jest tematem opowieści wszystkich koleżeńskich spotkań przez ostatnie 35 lat.
1974 r. – ślub kolegi
W pokoju akademika mieszkamy w trójkę. Kolega się żeni, mamy dziewczyny, widzimy się codziennie i znamy od lat.
Jeden wrócił z wyprawy w Himalaje, nabawił się tam jakiejś choroby, miesiąc leżał w szpitalu w Kabulu (wtedy nie wiedziałem gdzie to jest, dziś wiedzą wszyscy).
Po powrocie z wyprawy zasłynął z nieprzytomności, zdarzało mu się założyć dwie skarpety na jedną nogę i temu podobne. Wtedy nie wiedzieliśmy co z nim jest, po latach dowiedziałem się, że chyba miał kłopoty z cukrzycą i miewał chwile zapomnienia.
Ślub kolega bierze w Pałacu Ślubów przy Podwalu (za fosą), - godzinę ustalono równo na 13 ale ceremonia się opóźnia , o dobre pół godziny bo poprzednie pary marudzą i wesele rozpoczynają w urzędzie. Wreszcie poprzednicy wychodzą z sali, my wchodzimy. W tym momencie wpada z ogromnym bukietem nasz kolega, krzycząc po wojskowemu „ przejście!” „przejście!”, wpada w środek wychodzących ,obejmuje Pannę Młodą i obcałowuje gdzie się da.
Co tam obcałowuje, bierze w pół i podnosi do góry, obraca, składa życzenia po studencku
– żałuje, że to nie on jest tym szczęśliwcem oraz podobne i nagle spostrzega, że to chyba nie ta.
W tamtym towarzystwie niebywała konsternacja , kolega nie wie jak ma się zachować jednak nie daje po sobie niczego poznać i jak gdyby nigdy nic - ulatnia się.
Obserwuję poprzedników -
Pan Młody pyta - co to za jeden?
Ona - nie wiem
Pan Młody - jak to nie wiesz?
Ona - pierwszy raz go widzę
Pan Młody - jak to?
Wtrąca się matka Panny Młodej i pyta Młodego:
- to ktoś od Was?
- Młody mówi, że pierwszy raz go widzi.
Kolejka gości z kwiatami i kopertami zamiera – teściowe robią dochodzenie.
Podchodzę i mówię, co i jak, że to nieporozumienie , Młoda szczęśliwa uznaje to za dobrą wróżbę , Młody robi dobrą minę do złej gry.
Wchodzę do środka, gdzie już trwa nasza ceremonia – odprowadza mnie wzrok Pana Młodego.
Rocznica powstania – 1 sierpnia 1975 r.
17 kompania Wyższej Szkoły Oficerów Rezerwy WSOW Zmech we Wrocławiu, w 1-szym plutonie jest grupa podchorążych z Warszawy po SGPiS (obecne SGH).
Miesiąc wcześniej Szef Kompani odczytał rozkaz w którym napisano, że jestem odpowiedzialny za życie kulturalne kompanii (organizacja czasu wolnego).
Z-ca dowódcy Kompanii d/s politycznych oczekiwał, że będę mobilizował podchorążych do aktualizacji gazetki ściennej, gdzie wieszano wycinki z „Żołnierza Wolności” oraz będę wywieszał co tydzień informację o pozycjach programu TV.
Zmieniam zwyczaje - program tak, ale gazetka nie.Jest mi łatwiej, bo drogę przetarł już podchorąży Jacek Weksler ( późniejszy dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu i Teatru TV ), który zorganizował z SOR-owców grupę teatralną i na scenie w koszarach wystawiał ambitne rzeczy. Redakcję gazetki przejęli podchorążowie zawodowi.
Organizuję grupowe wyjścia do teatru, opery, kina.Ciągnie mnie do warszawiaków, stanowią elitę, to widać, zaprzyjaźniam się z ich liderem Markiem Orzechowskim ( późniejszym wieloletnim korespondentem TVP z Brukseli ).
Marek zaprasza mnie na spotkanie 1 sierpnia w rocznicę wybuchu powstania.
Zamykają świetlicę od środka, jest gitara i pieśni powstańcze. Wstyd, znałem setki piosenek studenckich (dlatego mnie zaprosili), ale z powstańczych tylko dwie lub trzy –„Hej chłopcy” i „Warszawskie dzieci” i to zdaje się tylko refren. Oni znają dziesiątki. Mają bimber, jeden nalewa do szklanek i usiłuje zapalić, nie chce się palić, wypijamy i toczymy długie rozmowy.
Taki jeden blondyn pyta mnie co myślę o powstaniu -mówię jak mnie uczyli, że niepotrzebne, że szkoda ludzi, mniej więcej tak jak dzisiaj mówi minister Sikorski. Potem przepytuje mnie na temat 56 roku na Węgrzech. Wiedziałem o rozruchach, ale nie wiedziałem że tam zginęło 20 tys. ludzi.
Niżej linki do pieśni które wóczas śpiewaliśmy - kliknij :
http://youtu.be/wgbNhNTT7zM
http://youtu.be/xrqXyI9xq-4
http://youtu.be/wBBoFjUDSjA
http://youtu.be/a7LkaW4Uw9
Pamiętam jak powiedział ze rozruchy to były w 56 w Poznaniu i dlatego tylko rozruchy, a nie jatka jak na Węgrzech bo wcześniej było powstanie w 44 w Warszawie.
Pierwsze spotkania z prawdziwą historią były właśnie wtedy, zaczynałem na nowo się jej uczyćhttp://youtu.be/xrqXyI9xq-4
http://youtu.be/wBBoFjUDSjA
http://youtu.be/a7LkaW4Uw9
Pamiętam jak powiedział ze rozruchy to były w 56 w Poznaniu i dlatego tylko rozruchy, a nie jatka jak na Węgrzech bo wcześniej było powstanie w 44 w Warszawie.
Jeszcze ciekawostka - śpiewa Chór Aleksandrowa - ciekawe kto zaakceptował te tańce do " Maków " , a działo się to już za demokracji ( uwaga z 07 08 2014)
http://youtu.be/HmGVg7Nw1XM
Nałóg
Mam nałóg - muszę czytać, to po ojcu, ojciec czytał zawsze, co dzień, w każdej wolnej chwili. Miał siedmiohektarowe gospodarstwo, konie, krowy, świnie, owce, kury, króliki – to wszystko obrabiał i obrządzał w dzień. Po nocach stróżował w Fabrykach Mebli -„na służbie” jak mawiał siedział i czytał.
Ojciec w swoim życiu przeczytał setki książek, kiedyś to policzyłem, samych tytułów Kraszewskiego przeczytał ponad trzydzieści. Najpiękniejszą książką na świecie według ojca była "Chata za wsią ", na drugim miejscu stawiał „Hrabiego Monte Christo”. Przeczytał Londona, Maya, z Polaków całego Sienkiewicza, Prusa, Reymonta. Znał wszystkie kolędy, jakie były w książeczce do nabożeństwa. Lubił muzykę ludową, nie lubił „brzdąkania” tj. muzyki poważnej, nie znosił poezji łącznie z naszymi wieszczami.
Sądzę, że już od urodzenia słuchałem jak jesiennymi i zimowymi wieczorami czytał na głos dla mamy książki. Przez całe dziecinne lata zasypiałem słuchając ojcowskiego czytania.
Poza ojcem nigdy nie widziałem na wsi nikogo, kto by jeszcze czytał książkę. Dziadek czytał, ale „Gromadę”, listonosze rozwozili również „Przyjaciółkę” i zapewne ktoś to czytał. Zanim nauczyłem się czytać znałem bardzo, bardzo dokładnie „Hrabiego”, „Krzyżaków” i częściowo „Trylogię”.
Jest rok 1961 (może 1962) – pilnuję krów, które pasą się na PGR-owskiej łące leżącej przy polnej drodze między Olszyną Dolną a Kościelnikami. Kilka razy dziennie przejeżdża wywrotka STAR załadowana brykietami węgla z wytwórni w Olszynie do cegielni w Kościelniku. Między brykiety, od czasu do czasu wrzucano jakieś gazety lub książki, które lądowały w paleniskach cegielni. Droga zawsze była wyboista (dopiero w ubiegłym roku wójt Gminy Lubań się zlitował i położył asfalt), z wywrotki spadały brykiety i makulatura. Jednego razu spadła książka. Była oberwana z przodu i z tyłu, ale jeden rzut oka i już wiem, to drugi tom „Potopu”. Pierwsza z niewydartych stron to sytuacja, gdy Babinicz porwał księcia Bogusława.
Myślę, że książkę znalazłem gdzieś około czwartej po południu. Krowy z pastwiska miałem spędzić około ósmej wieczorem. Minęła ósma, dziewiąta, zrobiło się ciemno, wyszedł księżyc, minęła dwunasta w nocy, krowy niewydojone leżą w PGR-owskich kartoflach, a ja wciąż czytam, nie mogę się oderwać.
W końcu około pierwszej w nocy krowy same idą do domu, dwieście metrów ja za nimi, czytam po drodze w świetle księżyca. Domownicy szukali mnie od kilku godzin. W końcu doszli do wniosku, że bydło zarekwirował kierownik PGR, co już się zdarzało jak pasałem na jego łąkach, a mnie nie ma, bo się boję lania za to, że się dałem kierownikowi złapać.
Doskonale wiedziałem, że moje postępowanie to skrajna nieodpowiedzialność i skończy się wielkim laniem (mieliśmy już wówczas drugą mamę, która była macochą jak z bajki), widziałem jak bydlęta się męczą, bo czas dojenia minął pięć godzin wcześniej, a mimo to chęć czytania była silniejsza.
Nałóg to straszna rzecz.
Mały, biały pies
Mam małego białego psa. Przez ostatnie 20 lat zawsze miałem dwa psy – gospodarskie, zwolnione z podatku jak na rolnika przystało. Był czas, że miałem małego kundla, który dla niepoznaki nazywał się Brytan oraz pięknego bernardyna Branda – wierną kopię Betowena ze znanego filmu.
Kiedyś oba mi uciekły. Okleiłem ogłoszeniami okoliczne miejscowości i po trzech dniach ktoś je zauważył na granicy w Miłoszowie. Brand był tak zmęczony, że o własnych siłach już się nie mógł podnieść, natomiast Brytan chciał iść dalej do Czech, ale nie miał ważnego paszportu.
Kiedyś oba mi uciekły. Okleiłem ogłoszeniami okoliczne miejscowości i po trzech dniach ktoś je zauważył na granicy w Miłoszowie. Brand był tak zmęczony, że o własnych siłach już się nie mógł podnieść, natomiast Brytan chciał iść dalej do Czech, ale nie miał ważnego paszportu.
piątek, 19 sierpnia 2011
2011.08.19 - porządek posiedzenia Komisji
XIV
1. Przyjęcie protokołów z poprzednich posiedzeń Komisji.
2. Informacja na temat zaawansowania prac w gminach w zakresie opracowań:
1) studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego z uwzględnieniem dokonanych lub zamierzonych przekształceń funkcji terenów w kierunku:
a) zalesień,
b) dopuszczenia lokalizacji farm wiatrowych.
1) studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego z uwzględnieniem dokonanych lub zamierzonych przekształceń funkcji terenów w kierunku:
a) zalesień,
b) dopuszczenia lokalizacji farm wiatrowych.
3. Opiniowanie projektów uchwał kierowanych na sesję Rady Powiatu Lubańskiego.
4. Sprawy różne.
[Protokół]
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)