piątek, 26 sierpnia 2011

1974 r. – ślub kolegi

    W pokoju akademika mieszkamy w trójkę. Kolega się żeni, mamy dziewczyny, widzimy się codziennie i znamy od lat.

    Jeden wrócił z wyprawy w Himalaje, nabawił się tam jakiejś choroby, miesiąc leżał w szpitalu w Kabulu (wtedy nie wiedziałem gdzie to jest, dziś wiedzą wszyscy).
    Po powrocie z wyprawy zasłynął z nieprzytomności, zdarzało mu się założyć dwie skarpety na jedną nogę i temu podobne. Wtedy nie wiedzieliśmy co z nim jest, po latach dowiedziałem się, że chyba miał kłopoty z cukrzycą i miewał chwile zapomnienia.

  Ślub kolega bierze w Pałacu Ślubów przy Podwalu (za fosą), - godzinę ustalono równo na 13 ale ceremonia się opóźnia , o dobre pół godziny bo poprzednie pary marudzą i wesele rozpoczynają w urzędzie.  Wreszcie poprzednicy wychodzą z sali, my wchodzimy.    W tym momencie  wpada z ogromnym bukietem nasz kolega,  krzycząc po wojskowemu „ przejście!” „przejście!”,  wpada  w środek wychodzących ,obejmuje Pannę Młodą i obcałowuje gdzie się  da.
 Co tam obcałowuje, bierze w pół i podnosi do góry, obraca, składa życzenia po studencku
 – żałuje, że to nie on jest  tym szczęśliwcem oraz podobne  i nagle spostrzega, że to chyba nie ta.

W tamtym  towarzystwie niebywała konsternacja , kolega nie wie jak ma się zachować jednak  nie daje po sobie niczego poznać i jak gdyby nigdy nic - ulatnia się.

Obserwuję poprzedników -

Pan Młody pyta   -  co to za jeden?
Ona                     -  nie wiem
Pan Młody           - jak to nie wiesz?
Ona                     -  pierwszy raz go widzę
Pan Młody           - jak to?

Wtrąca się matka Panny Młodej i pyta Młodego:

                            - to ktoś od Was?
                            - Młody mówi, że pierwszy raz go widzi.

Kolejka gości z kwiatami i kopertami zamiera  –  teściowe  robią dochodzenie.

Podchodzę i mówię, co i jak, że to nieporozumienie , Młoda  szczęśliwa uznaje to za dobrą wróżbę , Młody robi dobrą minę do złej gry.

Wchodzę do środka, gdzie już trwa nasza ceremonia – odprowadza mnie wzrok Pana Młodego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz