piątek, 26 sierpnia 2011

Mały, biały pies


Mam małego białego psa. Przez ostatnie 20 lat zawsze miałem dwa psy – gospodarskie, zwolnione z podatku jak na rolnika przystało. Był czas, że miałem małego kundla, który dla niepoznaki nazywał się Brytan oraz pięknego bernardyna Branda – wierną kopię Betowena ze znanego filmu.

Kiedyś oba mi uciekły. Okleiłem ogłoszeniami okoliczne miejscowości i po trzech dniach ktoś je zauważył na granicy w Miłoszowie. Brand był tak zmęczony, że o własnych siłach już się nie mógł podnieść, natomiast Brytan chciał iść dalej do Czech, ale nie miał ważnego paszportu.


Mamy wspaniałych sąsiadów, zwłaszcza sąsiadki – jedna z nich zasłynęła z tego, że onegdaj wjechała na Brandzie do naszego mieszkania jak na koniu. Chciała wejść pierwsza, Brand też chciał. W drzwiach uznał, że najłatwiej wyprzedzi sąsiadkę przeciskając się między nogami. Zanurkował, a że bydle było wielkie sąsiadka straciła kontakt z podłogą i znalazła się na środku pokoju.
 Była przerażona niemal tak samo jak Brand.
To był piękny pies, miał tylko jedną wadę – nie interesowały go suki. Miałem z tym kłopot, bo z całej okolicy zwożono  bernardynopodobne i bardzo zainteresowane, a  Brand nie i nie.  Kupiłem go w Zgorzelcu w 1990r. od Azerów. W miocie były cztery szczeniaki, dwa kupili Niemcy, a jednego pewien dyrektor z Lubania. Jedna znajoma co prowadziła sklep w Świeciu, przyjeżdżała ze swoją suką chyba ze trzy razy. Zawsze zostawiała ją na kilka dni, a ja miałem patrzyć czy się coś dzieje. Nie działo się nic, chociaż suka była ładna - taki mieszaniec bernardyna z czymś podobnym do owczarka.
Za ostatnim razem postanowiłem tej Pani pomóc. Zabraliśmy sukę do mojego samochodu i pojechaliśmy do Lubania szukać Brandowego brata. Znaleźliśmy bez problemu na posesji obok motelu,- był tylko jeden taki w Lubaniu.
Pies jest, właścicieli nie ma , chodzi  na łańcuchu i rozciągniętym drucie po działce i jest wyraźnie nami zainteresowany, nie to, co mój Brand , tym bardziej, że wciąż dzwonimy i kręcimy się koło furtki.
Mija godzina, dwie, może trzy, właścicieli wciąż nie ma  , ja się śpieszę, panie są gotowe czekać do skutku.  W końcu proponuję, aby wpuścić sukę do środka i zobaczyć co się będzie działo.
 Tak robimy, otwieramy skrzypiącą furtkę, wpuszczamy sukę do środka i w tym samym momencie otwiera się okienko na poddaszu, ( czy piętrze willi ) ,wychyla się Pani  i pyta:
-        A co Państwo chcecie zrobić?
Strasznie mi głupio, ale odpowiadam:
-        Małe pieski.
Pani na to:
-        Chyba nic z tego nie będzie.
-        A co też niepłodny? - Próbuję zgadywać.
-        Nie, to też suka!
Zabieramy naszą sukę do samochodu i na odchodnym przepraszając po raz n-ty pytam:
-        Chyba Pani spała, furtka Panią obudziła?
-        Nie spałam, obserwuję was od samego początku jak tylko żeście przyszli.
-        To, dlaczego Pani nie otworzyła, tyle razy dzwoniliśmy ?- pytam zdumiony.
-        A bo to teraz wiadomo, po co takich dwoje z suką po domach chodzi, odpowiedziała i zamknęła okno.

5 komentarzy:

  1. Anonimowy22:32

    Bardzo ciekawa historia... ale co się dzieje z tym tytułowym małym, białym psem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Karol Z.22:36

    Zabawna sytuacja, ale ja również posiadam aktualnie psa rasy Bernardyn i niestety jak na razie nie udało mu się przedłużyć swojego rodu. Jeśli można to chętnie zobaczyłbym jakieś zjdęcie bohatera tej całej opowieści

    OdpowiedzUsuń
  3. Mały biały pies jest w Olszynie. Nikt tak się nie cieszy w rodzinie z moich powrotów jak on.

    OdpowiedzUsuń
  4. do Karol
    Nie mam w komputerze ale zeskanuję z fotografii i pokażę za parę dni

    OdpowiedzUsuń
  5. Do karol
    blog jest moderowany ze względu na moją pracę ,
    czas na odpowiedzi mam tylko wieczorem ,zatem na bieżąco nie pogadamy.

    OdpowiedzUsuń